Ostateczny comfort food – stek wołowy (cheap cut sous vide)

Comfort food

Comfort food to pojęcie, które od jakiegoś czasu funkcjonuje w kulinarnej blogosferze i oznacza jedzenie, które wzbudza w nas uczucie – jakżeby inaczej – komfortu, a także nostalgii, przyjemności, chwilowego zapomnienia o otaczającej rzeczywistości. Może być to posiłek przygotowywany niegdyś przez nasze Babcie i Mamy, a także danie kuchni regionalnej lub narodowej, czy też w końcu coś, co sami gotujecie w momencie, gdy chcecie poczuć się lepiej.

Moim ostatecznym comfort foodem jest stek wołowy. W historii kulinariów nigdy nie powstało nic lepszego. Za każdym razem, kiedy mam ochotę na coś naprawdę wyjątkowego – sięgam po kawałek wołowiny i przenoszę się w te części kulinarnego nieba, gdzie – poza solidnym cięciem krowy – wstęp ma jedynie chrupiący karmelizowany boczek oraz szklanka Lagavulin 16.

Nie tak łatwo o dobry kawałek wołowiny

Problem ze zrobieniem dobrego steku jest dwojaki: po pierwsze, na szybko trudno trafić na dobry kawałek mięsa. Po drugie, nawet jak już takowy się znajdzie, jest on zazwyczaj ekstremalnie drogi. Dlatego też istnieje szereg sposobów na przerobienie gorszej jakości wołowiny na zjadliwy stek, dzięki czemu oszczędzamy czas i pieniądze.

Jednym z nich jest poddawanie mięsa długiej obróbce termicznej w niskiej temperaturze, a także marynowanie w solance czy soku ananasowym (to specjalność brazylijska). Będąc osobą ekstremalnie zabieganą, a jednocześnie mając nieposkromioną ochotę na krowę, wracając z siłowni zajrzałem dziś do lokalnego sklepu mięsnego, żywiąc nadzieję, że znajdę tam świeży antrykot lub rostbef – o sezonowanym nawet nie marząc. Niestety, do wyboru była jedynie łopatka lub udziec. Z dwojga złego poprosiłem o przekrojenie łopatki i stwierdziłem, że w sumie mogę coś z tego wyczarować:

Łopatka wołowa przed obróbką

Przygotowanie

Wiedząc, że mam do czynienia z tzw. cheap cut (czyli tańszą częścią krowy, trudniejszą w obróbce i bardziej podatną na stanie się żylastym kapciem – cena: ok. 8 zł za 200 g stek), zrobiłem dwie rzeczy. Po pierwsze – dry rub. Użyłem do niego dwóch rodzajów soli – jednej wzbogaconej o mieszankę dzikich ziół z lasów Spreewaldu oraz drugiej – angielskiej morskiej z Dorset, zmieszanej z płatkami chili.

Oprószyłem sowicie drewnianą deskę do krojenia i otoczyłem moje dwa kawałki słoną mieszaniną. Następnie zapakowałem mięso do worków próżniowych, odessałem powietrze, nastawiłem cyrkulator sous vide na 3 godziny, a temperaturę ustawiłem na 53 stopnie Celsujsza.

Jedno, czego nienawidzę, to stek zbyt „zrobiony” w środku. Musi być krwisty! Moje doświadczenie mówi, że optymalna temperatura wewnątrz steku to 51-54 stopnie. Mając na uwadze to, że nie dysponowałem najlepszym kawałkiem mięsa oraz to, że na finiszu spędzi jeszcze kilkanaście sekund na patelni, uznałem, że 53 stopnie będą w sam raz. Idealnie oczywiście byłoby te steki potrzymać nawet 24 godziny – jednak nie miałem na to czasu. Skoro dobry antrykot czy rostbef nie siedzi u mnie w cieple dłużej niż 60 minut, to potrojenie czasu w przypadku łopatki powinno wystarczyć.

Po upływie trzech godzin mięso wyjąłem z worków, dokładnie wysuszyłem ręcznikiem papierowym, a następnie wrzuciłem na maksymalnie rozgrzany na patelni smalec, w celu wykształcenia pysznej brązowej skórki. Powinno to zająć nie dłużej niż kilkanaście sekund z każdej ze stron. Im wyższa temperatura, tym lepiej. Im niższa, tym większe ryzyko, że stek będzie bardziej „zrobiony” w środku, niż chcemy.

Dodatki

Jako dodatków użyłem domowych ogórków kiszonych (solanka 2,5%, sól z chili, koper, korzeń chrzanu, czosnek, ziele angielskie; około trzytygodniowe), ugotowanych w mundurkach młodych ziemniaków, przysmażonej na smalcu kukurydzy oraz zielonego pesto własnej roboty, do którego z kolei zużyłem – obok oliwy, cytryny i czosnku – kiszone liście rzodkiewki oraz surowe liście kalarepy. Ostatecznie danie prezentowało się tak:

Mięso było mięciutkie i krwiste, a skórka chrupiąca i skarmelizowana. Jak na stek za 8 złotych, to uważam, że mistrzostwo świata. Następnym razem spróbuję łopatkę potrzymać 24 godziny, by zobaczyć różnicę. Być może uda się jeszcze bardziej podkręcić to niesamowite danie. Polecam każdemu miłośnikowi dobrego mięsa!

W skrócie:

Sprzęt:

Rub:

  • sól z dzikimi ziołami ze Spreewaldu
  • sól morska Dorset z płatkami chili

Składniki główne:

  • 2 steki z łopatki po 200 gramów każdy
  • 5 młodych ziemniaków
  • 4 ogórki kiszone
  • 1 kolba kukurydzy
  • smalec do smażenia
  • pesto z kiszonymi liśćmi rzodkiewki oraz surowymi liśćmi kalarepy (można zastąpić kupowanym zielonym pesto genovese, ale lepiej zrobić swoje z kwaśnym twistem)

Krok po kroku:

  1. Składniki rubu rozsypać na drewnianej desce do krojenia i wymieszać ze sobą.
  2. Otoczyć steki rubem.
  3. Zapakować steki w worki próżniowe i gotować sous vide w temperaturze 53 stopni Celsjusza przez minimum 3 godziny.
  4. Na ok. pół godziny przed końcem czasu przygotowywania mięsa, ugotować ziemniaki w mundurkach w osolonej wodzie.
  5. Na rozgrzanym smalcu przysmażyć z każdej strony oczyszczoną kolbę kukurydzy przeciętą na pół.
  6. Zdjąć kukurydzę, dodać smalcu w razie potrzeby i rozgrzać go do maksymalnej temperatury.
  7. Po ukończeniu przygotowywania steków sous vide, wyjąć je z worków oraz dobrze wysuszyć ręcznikiem papierowym.
  8. Przysmażyć steki z obu stron po kilkanaście sekund w maksymalnej temperaturze, w celu wytworzenia brązowej skórki.
  9. Zdjąć steki z patelni i dać im odpocząć około 5 minut.
  10. W tym czasie na talerzu ułożyć pocięte w połówki lub ćwiartki ziemniaki, ogórki kiszone, pół kukurydzy, łyżkę pesto.
  11. Przekroić stek na pół i ułożyć na środku talerza.
  12. Smacznego!

3 komentarze do “Ostateczny comfort food – stek wołowy (cheap cut sous vide)”

Możliwość komentowania została wyłączona.