Co zjeść w Palermo? – klasyki kuchni sycylijskiej i fine dining

Lubię zimowe podróże na południe, gdyż wówczas nie muszę umierać w skwierczącym słońcu, a miejscowych atrakcji nie przysłaniają tabuny turystów spragnionych plaży i zimnego piwa. Tegorocznego sylwestra spędziliśmy co prawda na rynku w Krakowie, jednakże znaleźliśmy się tam jedynie przejazdem – w drodze na Sycylię. W Nowy Rok załadowaliśmy się do Ryanaira i udaliśmy się w kierunku trzydziestego ósmego równoleżnika. Jako że, jak zawsze, jedną z najważniejszych rzeczy podczas podróży jest dla mnie jedzenie, postaram się odpowiedzieć na jakże ważne pytania: gdzie i co zjeść na Sycylii? A konkretnie – w Palermo, gdyż tam spędziliśmy większość czasu. Zaparzcie sobie dobrą kawę i na kilkanaście minut przenieście się do krainy pomarańczy, migdałów, pistacji oraz bakłażanów.

Jedzenie w Palermo późnym wieczorem

Po wylądowaniu i rozpakowaniu walizek była już godzina 21:37, a my byliśmy bardzo głodni. Jak zawsze zatrzymaliśmy się w ścisłym centrum – tak, aby w najważniejsze miejsca móc dojść pieszo. Początkowo mieliśmy zabukowany inny nocleg, jednak – przyznam – okolica na Google Street View mnie nieco przeraziła. Po zmianie rezerwacji wylądowaliśmy na Via Cavour, 25 minut pieszo od dworca kolejowego i w zasięgu krótkiego spaceru do większości zabytków. Tego właśnie poszukiwaliśmy!

Jedzenie: pizza w Diverso, Palermo - Sycylia

Skoro jednak o szukaniu mowa, ruszyliśmy w świąteczny wieczór na miasto – z nadzieją, że coś będzie otwarte. Od pierwszych kilku lokali – pomimo mylnej, jak się okazało, informacji na Google Maps – się odbiliśmy, aż w końcu trafiliśmy na zaułek pełen imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, gdzie w końcu udało się nam coś zjeść.

Oczywiście nie po to przylecieliśmy do Palermo, aby jeść kebab, więc ucieszyliśmy się, że w Diverso gość imieniem Jaser płynną włoszczyzną zaproponował nam pizzę. Nie oszukujmy się – nie był to najlepszy placek, jaki jadłem w życiu – ale zdecydowanie też nie najgorszy. Opcje, które trafiły na nasze talerze, to pizza z pomidorkami koktajlowymi oraz mozzarellą, a także propozycja bakłażanowa. Na pierwszy głód wystarczyło.

Zanim udaliśmy się na zasłużony odpoczynek, zajrzeliśmy obok do Pashy na sziszę. Średnia wieku towarzystwa przy sąsiednich stolikach wynosiła jakieś niespełna osiemnaście lat. A więc to tak noworoczny wieczór spędza młode pokolenie nowych Sycylijczyków…

W obu lokalach obsługa była przemiła, a jedzenie i szisza dobre. Jedyne zastrzeżenie mam do okolicy, w której roi się od ulicznych nagabywaczy i obnośnych handlarzy – czego szczerze nie znoszę. Ale cóż – taki klimat.

Nowoczesna kuchnia sycylijska

2 stycznia, poniedziałek – nowy tydzień, a więc nowe wyzwania kulinarne. Do Buatty trafiliśmy z rekomendacji któregoś z rozlicznych przewodników jako do miejsca, gdzie zjemy nowoczesne wariacje na temat sycylijskiej klasyki. Udało się nam dorwać stolik na ogródku bez rezerwacji, choć Włosi nieco kątem patrzyli na nasze wiosenne odzienie, kiedy dla miejscowych temperatury w okolicach 10 stopni Celsjusza dawały powód, aby nałożyć zimową kurtkę.

Bucatini chi sardi, makaron z sardynkami

Jako amuse bouche dostaliśmy coś na kształt pizzy z blachy, z sosem pomidorowym i anchois. Niestety, wersji wegetariańskiej czekadełka nie było, więc zjadłem oba. Do popicia – sycylijski klasyk – czyli marsala. Marsala to słodkie, wzmacniane wino produkowane na zachodnim wybrzeżu Sycylii, o mocy około 18% alkoholu. To lokalna odpowiedź na popularne porto czy sherry. Podaje się je zwykle jako aperitif i właśnie w tej roli wystąpiło w Buatcie.

Wina – oczywiście – nigdy nie jest za dużo, więc do właściwego posiłku zamówiliśmy lokalny biały trunek. Na moim talerzu znalazł się kolejny z sycylijskich klasyków – pasta chi sardi. W tym wydaniu był to makaron bucatini – czyli grubsze nitki niż spaghetti – z sardynkami oraz dzikim fenkułem. Całość sowicie skropiona została pyszną oliwą z oliwek, co razem utworzyło przepyszny wstęp do naszej palermskiej przygody. Niestety – wersji wegetariańskiej pasty znów nie było w karcie. Ten problem powtarzać się będzie w wielu miejscach. Na życzenie, spoza karty, dostaliśmy makaron z sosem pomidorowym. Klasyczny, bez fajerwerków.

Sycylijskie słodkości

Nie da się ukryć, że Sycylia stoi dwiema kategoriami produktów: ryby i owoce morza oraz słodycze. O ile z pierwszym nie mam problemu, to – jak wiecie – słodki jest najmniej lubianym przeze mnie smakiem. Skoro jednak tu przyleciałem – trzeba było się przemóc.

Co zjeść w Palermo, jeśli chodzi o słodycze? Spośród całej gamy cukrowych łakoci, najpopularniejszymi na wyspie są cannoli, granita, cassata oraz paste di mandorla lub pistacchio. Nie sposób się temu dziwić, skoro Sycylia to jedyny region we Włoszech, w którym uprawia się pistacje. To właśnie one – obok migdałów – są bazą wielu deserów i nie tylko.

Granita

Z granitą – lub produktami granitopodobnymi – myślę zetknął się każdy nad polskim morzem, a ostatnio także – niestety – na festiwalach piwa. Jest to rodzaj półpłynnego deseru, składającego się z drobno pokruszonego lodu, wody, cukru oraz soków lub syropów owocowych, a także innych dodatków. W porównaniu do sorbetu, granita ma o wiele bardziej gruboziarnistą konsystencję.

Granita di caffe oraz monoporcja pistacjowa - jedzenie w Palermo

Muszę wierzyć, że jeśli w skład wchodzi prawdziwy, naturalny sok, a twórca nie przesadzi z cukrem, jest to całkiem niezła, orzeźwiająca propozycja na letnie upały. Niestety, kiedyś ktoś w Mesynie wpadł na genialny pomysł, aby zrobić potworka o nazwie granita di caffè, w której owoce zastąpiono kawą. Na taką właśnie propozycję trafiłem w Palermo i było to coś tak obrzydliwego, że nie dałem rady tego dopić / dojeść do końca. Nie jest to wina tego, że nie lubię kawy na zimno, bo choćby nitro, ice drip czy ice aerocano należą do moich osobistych ulubieńców. Po prostu połączenie cukru i przepalonego espresso w postaci rozwodnionej lodem i wodą było dla mnie nie do zniesienia.

Na szczęście druga z propozycji serwowana w miejscu, gdzie miałem wątpliwą przyjemność pić kawową granitę – potężna pistacjowa monoporcja (a właściwie to należałoby powiedzieć: pistacjowa bomba) – nie zawiodła! Jak wiec traficie do Casa Stagnitta – pomińcie granitę i weźcie coś innego.

Cannoli

Błagam Was, jak już nie chcecie opanować kilku prostych słów po włosku na Duolingo i zamawiacie jedzenie po angielsku, nie mówcie cannolis. Uszy od tego więdną tak samo, jak od pierogies. Liczba pojedyncza to cannolo, a więc nie ma potrzeby podwójnej pluralizacji.

Cannoli są objęte ochroną włoskiego rządu jako PAT (tradycyjny produkt rolno-spożywczy) i znajdziecie je w większości cukierni na całej Sycylii. Mają postać pieczonych, chrupiących rurek z ciasta, nadziewanych serkiem ricotta, często przyozdobionych pistacjami. Jest to deser, za którego stworzenie należy podziękować kobietom. Według legendy, robiły je najpierw mieszkanki haremu saraceńskiego emira, a następnie katolickie zakonnice. Ciekawa ścieżka dziedziczenia kulinarnych tradycji – nie powiem.

Najbardziej znane sycylijskie słodkości trafiły także do kontynentalnej Europy oraz za Ocean, a swą popularność zawdzięczają między innymi pamiętnemu cytatowi z Ojca chrzestnego: Zostaw broń, weź cannoli.

Gdzieniegdzie można trafić także na cannoli wypełnione kremem pistacjowym, jednak nie jest to wersja wierna tradycji. Jeden ze starszych Sycylijczyków wręcz powiedział mi, że nie istnieje coś takiego jak cannoli z zielonym nadzieniem. Dopiero w prowadzonej przez imigrantów z Maroka cukierni udało mi się zjeść tę odmianę popularnego deseru.

Cassata

Ten bardzo popularny sycylijski deser nie ma nic wspólnego z popularnymi w Polsce przed ponad dwudziestu lat lodami cassate. W tradycyjnym sycylijskim wydaniu cassata zrobiona jest z puszystego biszkoptowego ciasta, nasączonego dobrym lokalnym likierem, na który nakładana jest ricotta, owoce oraz marcepan.

Cassata - deser sycylijski

Cassata pochodzi prawdopodobnie ze średniowiecza, kiedy to delektowali się nią arystokraci. Jako że przygotować dobrą cassatę nie jest łatwo, niewiele osób robi ją w domu, lecz oddaje ten przywilej mistrzom cukiernictwa.

Co ciekawe – Sycylijczycy cassatę najczęściej spożywają w okresie Wielkiej Nocy, czyli można powiedzieć, że to taki tutejszy wielkanocny mazurek.

Paste di mandorla / paste di pistacchio

Jak pisałem wcześniej, na Sycylii zjeść trzeba to, z czego ta wyspa słynie – czyli wszelkie przetwory z migdałów i pistacji. Przyznam się, że paste di mandorla, czyli małe marcepanowe ciasteczka, piekłem w domu jeszcze zanim wybrałem się do ich ojczyny. Smakowały nie tylko autorowi, ale podobno także gościom.

Paste di mandorla, fiocchi di neve di mandorla, sycylijskie ciasteczka migdałowe

Aby zrobić migdałowe pyszności (można użyć też pistacji), należy przygotować ciasto o konsystencji pasty, w którego skład – oprócz migdałów – wchodzi cukier, ubite białka jajek, skórka cytryny oraz aromat. Jako wielbiciel naturalnych smaków, ten ostatni składnik w swojej wersji pominąłem. Po połączeniu wszystkich ingrediencji, formujemy kuleczki, obtaczamy w cukrze pudrze i układamy je na papierze do pieczenia, a następnie wkładamy do lodówki na noc bez przykrycia. Dzięki temu ciastka z wierzchu nieco wyschną, co wytworzy nam później charakterystyczną skorupę. Następnego dnia pieczemy smakołyki przez 12 minut w 180 stopniach i voila – mamy nasze paste di mandorla.

Oryginału spróbowaliśmy w Agrigento, kiedy po solidnym spacerze Doliną Świątyń mieliśmy trochę czasu do powrotnego pociągu do Palermo.

Na północ od Quattro Canti

Quattro Canti to jedno z tych miejsc w Palermo, które trafiają w mój gust, jednak najlepiej byłoby je zwiedzać o wschodzie słońca – gdy nie ma ludzi. W przeciwnym wypadku wrażenia artystyczne zostaną przyćmione przez tabuny dorożkarzy, mimów, sprzedawców, żebraków i turystów. Plac ten powstał w XVII wieku i składa się z bliźniaczych czterech zwróconych do siebie barokowych fasad pałaców, pełnych przepięknych zdobień i szczególików. Każdy pałac symbolizuje jedną z pór roku, a na jego froncie widnieje jeden z sycylijskich królów oraz świętych patronek.

To także miejsce, w którym krzyżują się dwie główne ulice miasta – Maqueda oraz Wiktora Emanuela. Idąc stąd na zachód dojdziemy do Katedry, na wschód – do morza, na północ – do Teatro Massimo, a na południe – do dworca kolejowego. Na Via Maqueda można też oczywiście pysznie zjeść, aczkolwiek – jak to z głównymi ulicami bywa – czasami ciężko o stolik.

Tradycyjne sycylijskie potrawy

Idąc w stronę Teatro Massimo, mijamy kilka lokalnych fast foodów, w których zjeść można kolejny miejscowy specjał – ziemniaczane krokiety zwane crocchè lub crochette. Dostępne są wersje z przeróżnym farszem – zarówno mięsnym, jak i wegetariańskim. Również w tego typu przybytkach dostaniemy pyszne arancini, czyli ryżowe kulki robione według tradycji z pozostałego z poprzedniego dnia risotto. Ryż faszeruje się wszystkim, co wpadnie pod rękę, formuje kulki, panieruje i smaży na głębokim oleju. Polecam zwłaszcza wersję z klasycznym ragù.

Pizza siciliana, Biga, Palermo, Sycylia

Również podążając w tym kierunku, co warto zjeść, to klasyczna sycylijska pizza. Wyróżnia ją to, że pieczona jest na prostokątnej blasze, a od rzymskiej pizzy al taglio odróżnia ją rodzaj ciasta. O ile pizza rzymska jest płaska i cienka, na Sycylii ciasto jest wypełnione dużymi pęcherzami powietrza, co zwiększa jego rozmiar, zachowując jednak lekkość i chrupkość. Bywają też wersje bardziej gąbczaste, jednak mnie najbardziej przypadła do gustu pizza serwowana w lokalu Biga – także na Via Maqueda. Co do tekstury ciasta miałem przebłyski z praskiej Amuni, choć tu o żytnim zakwasie nie było mowy.

W Bidze, poza przepysznym ciastem, dostępna jest także cała gama dodatków. Do wyboru mamy opcje mięsne – typu speck, prosciutto czy salami, wegetariańskie – jak pieczarki, bakłażany czy niezwykle popularna we Włoszech pizza z… ziemniakami, a trafić się mogą nawet pizze na słodko! Polecam serdecznie. Aż mi ślinka na wspomnienie pociekła.

Palermo bakłażanem stoi

Co zjeść w Palermo, jak nie klasyczną bakłażanową normę? W Bisso Bistrot było bardzo ciasno, ale ostatecznie udało się nam zjeść paccheri alla norma – czyli klasyczną sycylijską potrawę makaronową z bakłażanem oraz sosem pomidorowym. Zazwyczaj podaje się ją z innym rodzajem pasty, jednak akurat taką mieli na podorędziu. Drugi przysmak, jaki wjechał na nasz stół, to białe gnocchi z orzechami włoskimi. Kolejny klasyk – pyszny jak zawsze. Bakłażany w kuchni sycylijskiej grają zdecydowanie pierwszoplanową rolę. Nie możemy więc zapomnieć o dwóch pozostałych klasycznych potrawach rodem spod ziejącej ogniem Etny.

Caponata w Palermo - klasyczne jedzenie sycylijskie

Caponata zachwyca swym słodko-kwaśnym smakiem, który wznosi zwykłego bakłażana na wyższy poziom. Siedząc w ogródku l’Alcova dei Sapori, zajadałem się przepyszną wersją tejże, spoglądając na spiesznie przechodzących ulicą mieszkańców. Swój unikatowy smak caponata zawdzięcza mieszance kaparów, oliwek i octu winnego, w którym kąpieli doznają skropione cukrem warzywa. Oprócz bakłażanów, Sycylijczycy używają także cebuli, selera naciowego, papryki oraz pomidorów. Niektórzy dodają również lokalne orzechy, migdały, a nawet rodzynki. Przepisów i wariacji na temat caponaty jest bez liku. Można ją jeść solo, a także w towarzystwie makaronu czy – i ta wersja jest tą najbardziej prawilną – z sycylijskim chlebem o nazwie sfincione.

Trzecim, choć zdecydowanie nie ostatnim w bogatym bakłażanowym spektrum, daniem z oberżyny jest parmigiana. To nic innego, jak zapiekanka zbudowana z przekładanych plastrów pieczonego bakłażana. Co wchodzi pomiędzy fragmenty fioletowego warzywa? Dojrzewające we włoskim słońcu pomidory, świeża bazylia i ser – dużo sera. Sycylijczycy uwielbiają sery, podobnie jak większość ludów śródziemnomorskich. Do parmigiany można użyć parmezanu (choć nazwa tego dania nie ma nic wspólnego ani z tym serem, ani – o dziwo – z Parmą w ogóle!), ale najlepsze będą lokalne wyroby wprost od sycylijskich rzemieślników: caciocavallo oraz tuma persa. Ten drugi wytwarzany jest tylko przez jednego serowara – Salvatore Passalaquę! Koniecznie spróbujcie, jak będziecie mieli okazję.

Okolice Katedry

Ser i wino

W okolicach Katedry, czyli idąc na zachód od Quattro Canti wzdłuż ulicy Wiktora Emanuela, mijamy nie tylko dwa zabytkowe kościoły, ale także No Mafia Memorial, czyli muzeum utworzone w celu upamiętnienia ruchu antymafijnego oraz samej mafii. Niestety, pomimo sprzeciwu mieszkańców, pamiątki okołomafijne, głównie brandowane Ojcem chrzestnym, czają się na nieświadomych turystów w kramach z suwenirami. Obywatele Palermo, którzy byli pierwszymi ofiarami Camorry, apelują o nienabywanie tego typu memorabiliów, jednak popkultura i drapieżny kapitalizm wciąż wygrywają.

Deska serów i win w Vino e Cacio Salumeria, via Vittorio Emanuele, Palermo

Podążając dalej w kierunku Katedry, mijamy Solo Patate, gdzie zjemy wszystko z ziemniaków – a więc znów krokiety, ale także placki, frytki i co tylko dusza zapragnie. Jako szybki street food sprawdza się doskonale. O wiele ciekawiej jest w lokalu położonym nieopodal. Nazywa się Vino e Cacio Salumeria i jest to sklep z wędlinami, serami oraz winem. Na szczęście miejsce to dysponuje kilkoma stolikami i można sobie podegustować to i owo. Zamówiliśmy deskę rzemieślniczych serów oraz po lampce lokalnego wina, co sprawiło, że chłodnawy styczniowy wieczór stał się niebywale przyjemny.

La Galleria

Nie pojadłem za dużo ryb i owoców morza, gdyż celowaliśmy w miejsca, gdzie w karcie będą jakiekolwiek propozycje wegetariańskie. Niestety, było o to dość trudno. Oczywiście nie mówię tu o poziomie rodem z Wysp Owczych, gdzie o wegetarianizmie to chyba nikt nawet nie słyszał, ale bardzo często odbijaliśmy się od lokalu z powodu braku opcji bezmięsnych.

Stek z tuńczyka, La Galleria, Palermo

Na rybę zdecydowałem się w urokliwej La Gallerii, usytuowanej tuż za Katedrą. Zamówiłem stek z tuńczyka w akompaniamencie świeżych warzyw i wyszedłem zadowolony. Tuńczyk był wysmażony tak, jak trzeba (czyli tylko z wierzchu), a w środku mięciutki i soczysty. Wołowina mórz zaliczona na piątkę.

Uroczysta kolacja w wyjątkowym miejscu

Od pewnego czasu, podczas każdej podróży staramy się odwiedzić lokal polecany przez słynny przewodnik Michelin. Tak też zadziało się w Palermo, gdzie zarezerwowaliśmy stolik w restauracji MEC, legitymującej się jedną gwiazdką. To ważna informacja, gdyż dotychczas trafialiśmy do lokali rekomendowanych, ale niegwiazdkowych. MEC był naszą pierwszą przygodą z gwiazdką Michelin. A więc jakie jedzenie serwują w takim miejscu w Palermo?

Wykwintne jedzenie w MEC - lokalu z gwiazdką Michelin, Palermo, Sycylia

Zanim będzie o jedzeniu, to warto przybliżyć samo miejsce. Jest to lokal usytuowany vis-à-vis Katedry, wchodzi się do niego przez przepiękny dziedziniec, a idąc do stolika przemyka się przez przez… muzeum Apple. Symbol nadgryzionego jabłka jest tu zresztą wszechobecny, co możecie zobaczyć także na zdjęciach.

MEC – fine dining Michelin w Palermo

Menu jest bogate i zawiera wiele propozycji à la carte, a także zestawy degustacyjne. Zdecydowaliśmy się na zestaw wegetariański, gdyż według karty polecano go na cały stolik. Jak się okazało później, dostaliśmy dwa zestawy, więc mogliśmy z powodzeniem wziąć różne. Szkoda, że nikt nas o tym nie poinformował, a samo menu wprowadzało w błąd. To jednak tylko drobna niedogodność, gdyż pozostała część wynagrodziła nam zdublowane posiłki. Pamiętać jednak należy, że cena w karcie podana jest od osoby.

Groszek - niegroszek w MEC, Palermo.

Zanim otrzymaliśmy zestaw właściwy, kelner przyniósł trzy różne czekadełka. Na start coś z pozoru wyglądającego jak strączek zielonego groszku. Kulki wykonano z grochowego musu, a następnie schowano je w kruchy krakers. Kremowej konsystencji kontynuacja nastąpiła w drugiej odsłonie amuse bouche. Tym razem muszelka z cienkiego ciasta posłużyła za łyżkę, którą mogliśmy pałaszować serowy mus. Jakby sera było mało, to wjechały jeszcze serowe babeczki oraz kruchy serowy paluch w kształcie długiego, cienkiego świdra. Już było świetnie, a jeszcze de facto nie zaczęliśmy jeść.

Menu degustacyjne

Doszliśmy w końcu do motywu jabłecznego. Pierwsze właściwe danie degustacji uformowano w kształt logotypu Apple, a zrobiono je ze zdekonstruowanej caponaty oraz paprykowego musu. Zanim przyszło nam zjeść drugą pozycję, otrzymaliśmy przepyszny chleb na zakwasie i doskonałą rzemieślniczą oliwę od Enrico Bonanno, w której mogliśmy zanurzać glutenową ambrozję. Stara restauracyjna zasada mówi, żeby nie zapychać się chlebem – jednak ten był wyjątkowo pyszny i należało go traktować jako osobne danie.

Caponata - dekonstrukcja w kształcie loga Apple

Po pieczywie przyszedł czas na mus z mango, okraszony liśćmi nasturcji, podawany na dyniowym ciastku z miso i czarnym czosnku. Kto jadł czarny czosnek i lubi miso ten wie, że takie połączenie to prawdziwa fiesta umami, pomimo że brak tu mięsa. Słodycz mango i dyni doskonale uzupełniała tę iście barokową bombę smakową.

Dyniowe ciastko z czarnym czosnkiem, miso, musem z mango oraz liścmi nasturcji

Jak tylko rozgrzaliśmy nasze kubki smakowe przez gwoździem programu, przy stole pojawił się kelner z białą truflą w ręce. Świeża trufla to coś, co wywołuje we mnie ekscytację na tyle, że wybraliśmy się nawet do kina na film Truflarze, opowiadający o ludziach zbierających te grzyby wraz ze swoimi psami. Nie wiem czy to jej niedostępność, specyficzny aromat i smak, czy jeszcze co innego – jednak za każdym razem, gdy mam możliwość, zamawiam dania ze świeżymi truflami. Tym razem te wyjątkowe grzyby przyozdobiły domowy makaron z żółtkiem i musem brokułowym. Przepyszny.

Kwiat karczocha z chipsami z karczocha oraz płatami trufli

Czwarta pozycja do zjedzenia to karczoch w kilku postaciach. Na talerzu wylądował kwiat karczocha przyozdobiony chipsami z tego samego warzywa, a do tego – starzy znajomi z poprzedniej propozycji: żółtko i jeszcze więcej trufli! Zanim otrzymaliśmy deser, dostaliśmy jeszcze lody gruszkowe z ziarnami kakaowca. To tak, jakby ktoś myślał, że na fine diningowej kolacji nie można się najeść. Oj można – zapewniam.

Zdekonstruowana Cassata - MEC, Palermo

Ucztę spiął klamrą kolejny motyw jabłka. Zamiast zdekonstruowanej caponaty, otrzymaliśmy tym razem cassatę w kształcie loga ulubionego producenta sprzętu komputerowego milionów wielkomiejskich trzydziestolatków. Czyli co? Deser to znaczy koniec? Nie, nie nie. Na odchodne kelner zaserwował nam jeszcze trzy różne miniaturowe deserki: babeczkę pistacjowo-czekoladową, białą czekoladę z kwaśnym nadzieniem oraz mikroskopijnego ptysia.

Wow! To była nieziemska uczta, opływająca w przemyślane, autorskie połączenia niespotykanych smaków, bogactwo intensywności doznań pomimo braku mięsa oraz unikatowe składniki typu biała trufla. Temu wszystkiemu towarzyszył wine pairing: Bianca di Valguarnera – białe wino sycylijskie starzone przez dwa lata w dębowej beczce. Idealnie dopasowane do menu.

Alkohol

Na Sycylii piliśmy głównie wino – przede wszystkim od lokalnych producentów. Właściwie w każdej restauracji można dostać dobry rzemieślniczy trunek z regionu, wytwarzany z rosnących tu szczepów winorośli, takich jak nero d’Avola, nerello mascalese, frappato, perricone (czerwone) oraz zibibbo (lokalna nazwa muskatu), grillo, carricante, inzolia, cataratto, czy fiano (białe). Sycylijczycy nie byliby też sobą, gdyby nie robili wina migdałowego – to jest z dodatkiem ekstraktu z tychże. Nie można zapomnieć także o słynnej marsali, o której pisałem na początku opowieści, a także Cerasuolo di Vittoria – czyli jedynej sycylijskiej apelacji wina opatrzonej najwyższą kategorią DOGC.

Wino Bianca di Valguarnera w MEC

Nie ma po co męczyć się z jakimś kiepskim piwem, które tu serwują. Sycylijczycy uwielbiają Ceres Strong Ale, czyli duńskiego mózgotrzepa, a także klasyczne włoskie lagery – Birra Moretti oraz Peroni. Rzemiosła trzeba by poszukać, a jedyny typowo kraftowy lokal w centrum był zamknięty. Pionierem sycylijskiego kraftu jest Bruno Ribadi, którego piwa produkowane są na zachodnim wybrzeżu wyspy. Tam, gdzie byłem, nie było mi jednak dane ich spróbować.

W sklepach z mocnym alkoholem bez problemu znajdziecie lokalne likiery z dumy Sycylii: pistacji oraz migdałów. Oprócz tego warto oczywiście wypić klasyczne włoskie limoncello oraz skusić się na spróbowanie Oddechu Etny. Cóż to takiego? To taki lokalny odpowiednik naszego Ducha puszczy, tyle że w komercyjnym, turystycznym wydaniu. Buteleczka tego czerwonego napoju spirytusowego z aromatami oraz ziołami ma 70% alkoholu i zdobiona jest lawą. Turystyczny gimmick, ale wypić musiałem. Bez entuzjazmu.

Idąc dalej w stronę likierów, z pewnością klasyką jest Averna: ziołowo-korzenny digestif z dodatkiem ekstraktu z gorzkich sycylijskich cytryn oraz granatu. Jeśli limoncello jest dla Was zbyt mainstreamowe, spróbujcie mandarinetto – czyli likier wytwarzany ze skórek miejscowych mandarynek macerowanych w mocnym alkoholu.

Na ulicach Palermo rośnie mnóstwo dzikich pomarańczy. Nie byłbym sobą, gdybym nie zerwał jednej i nie spróbował jak smakują. Zgodnie z oczekiwaniami, czuć było głównie kwas i gorycz, jednak twardo wpałaszowałem cały owoc zebrany przy Ogrodzie Garibaldiego. Okazuje się, że tych właśnie owoców używa się do produkcji likieru Amaranca, a do tego dodaje się różne zioła i rośliny rosnące na zboczach Etny. Tak przynajmniej głosi morska opowieść producenta.

Epilog

Poza Palermo, odwiedziliśmy Agrigento, gdzie zwiedzaliśmy Dolinę Świątyń. Czekając na pociąg, w drodze powrotnej pojedliśmy trochę migdałowych łakoci i kupiliśmy suweniry. Dotarliśmy także do Cefalu, gdzie wdrapaliśmy się na La Roccę, skąd roztacza się przecudowny widok na morze i miejscową marinę.

Artur Karpiński, autor bloga Beer, Bacon & Liberty, w Agrigento

Tydzień na Sycylii spędziliśmy intensywnie, zwiedzając, jedząc i pijąc, a na koniec zahaczyliśmy nawet o koncert skrzypcowy w Teatro Massimo. Nie wierzcie tym, którzy mówią, że do Palermo lecieć nie warto. Być może nie panuje tu skandynawsko-germańska czystość, jednak na miejscu czuliśmy się bezpiecznie (poza momentami, gdy trzeba było przejść przez ulicę – to miasto to koszmar pieszych). Jeśli tu traficie, nie przegapcie nie tylko lokalnych win, owoców, bakłażanów i słodyczy, ale także degustacji w MEC – warto poświęcić wieczór na tę niesamowitą ucztę zmysłów.

2 komentarze do “Co zjeść w Palermo? – klasyki kuchni sycylijskiej i fine dining”

Możliwość komentowania została wyłączona.